top of page

Putin, Kaczyński, Orban - chcieli rozebrać Ukrainę? Niewygodne (oczywiste?) pytania...

Na przemówieniu Joe Bidena w Warszawie Jarosław Kaczyński był nieobecny. Podobno na życzenie strony amerykańskiej, która postanowiła wziąć "Wielkiego Stratega" na dystans, dopóki CIA nie odpowie administracji prezydenckiej USA na kilka pytań. Jakie to pytania?

Trzej "stratedzy" od Ukrainy... (fotomontaż z internetu)


Mec. Roman Giertych zdradza tajny plan

Oto, co zaanonsował na Twitterze dawny wicepremier w pierwszym rządzie PiS, przypominając sobie pewne budapeszteńskie spotkanie z Victorem Orbanem:

"Cała gra Orbana, a później Kaczyńskiego, zakładała szykowaną od lat przez Putina wojnę o odbudowę ZSRR. Plan tej wojny wyłożył jasno tuż przed wybuchem Putin, a zakłada on odzyskanie przez Rosję ziem byłego ZSRR i stworzenie buforów wokół Rosji z krajów z nią powiązanych albo z krajów neutralnych lub pół neutralnych. Za czasów Tuska plan wciągnięcia kogokolwiek z UE do tej gry był niemożliwy do realizacji. Raz Putin spróbował podjąć negocjacje w tej sprawie, oferując, niby żartobliwie, zachodnią Ukrainę Polsce, Tusk i Sikorski odmówili nawet żartów na ten temat. Tymczasem problem zachodniej Ukrainy był (w błędnym zresztą) założeniu Putina najważniejszy. Rosja nie miała setek żołnierzy do pełnej okupacji Ukrainy. Putin spodziewał się szybkiego podbicia militarnego Kijowa i południa kraju, ale okupacja zachodniej Ukrainy, w której nie mieszka żadna ludność ruskojęzyczna, nigdy nie była możliwa. Stąd w planach zniszczenia państwa ukraińskiego Putin zakładał, że najlepiej zachodnią Ukrainę oddać pod patronat Polski, który miał być realizowany w ramach np. misji pokojowej NATO. Stąd zresztą, w ramach operacji ukrywania udziału w planie Orbana, Jarosław Kaczyński użył tego terminu do przedstawienia swojej niedorzecznej decyzji".

Tak miałaby być podzielona Ukraina wedle Putina po zwycięskim opanowaniu Kijowa...


O czym ćwierkają wróble na Kapitolu?

Ano ćwierkają o tym samym, o czym wspomniał mec. Giertych na Twitterze (i jeszcze więcej), bo też i więcej mają źródeł informacji:

- Dlaczego Polska nadal nie blokuje tranzytu towarów korytarzem drogowym z Europy do Rosji, realizując w ten sposób plan podobny do węgierskiego?

- Dlaczego nie konfiskuje majątków oligarchów rosyjskich w Polsce, pozwalając de facto na ich transfer do krajów poza obręb Unii Europejskiej?

- Dlaczego Polska nadal kupuje węgiel rosyjski i - mimo głośnych zapewnień ("Łapaj złodzieja!" - krzyczy złodziej?) nie wstrzymuje jego importu?

- Dlaczego Orlen podpisał porozumienie z węgierskim MOL, sprzedając mu Lotos, co umożliwi Rosjanom wejście na polski rynek paliw; i jak to się ma do zapewnień o stopniowym wycofywaniu się ze współpracy energetycznej z Rosjanami?

To jednak nie są jeszcze pytania najważniejsze, choć jest to najbardziej widoczna "ambiwalencja" władz polskich w kwestii sankcji, które mają pomóc Ukrainie, osłabiając zdolności gospodarcze rosyjskiego okupanta, a co za tym idzie - również wojenne.

Bo najważniejsze pytanie, jakie zadają sobie zapewne w CIA (i być może, mają już na nie odpowiedź), brzmi:

- Czy prawdą jest, że Kaczyński i Orban porozumieli się z Putinem, iż w razie jego wygranej Zachodnią Ukrainę dostanie Polska, a Ruś Zakarpacką Węgry, decyzję o Besarabii pozostawiając Rumunii do czasu, aż rosyjsko-polsko-węgierski sojusz umocni się na opanowanych ziemiach?

- Czy obaj panowie - Kaczyński i Orban - rozważali, iż takie rozwiązanie zapewni ich partiom popularność i wielkomocarstwowe rządy na wiele dziesięcioleci, czyniąc z Kaczyńskiego drugiego Piłsudskiego, a z Orbana (sięga dalej w historię) - Stefana I Świętego?

- Czy dlatego - wobec tych planów całkowitej przebudowy geopolitycznej Europy środkowo-wschodniej pod "presją" Putina - mamy do czynienia na Węgrzech i w Polsce z demolką sądów, prokuratur, mediów, oświaty, wojska (u nas w postaci demontażu armii, dokonanej przez Antoniego Macierewicza, według Tomasza Piątka, prawdopodobnego agenta Rosji), z nie wykonywaniem wyroków TSUE, a także z antagonizowaniem amerykańskiego kapitału i rozbiórką Trybunału Konstytucyjnego, który podważa istotę naszej traktatowej przynależności do UE?


Gdyby Putin dokonał blitzkriegu...

... to czy - jak pisze Roman Giertych - sekwencja zdarzeń byłaby następująca?

"Rosja wkracza na Ukrainę i zajmuje Kijów. Wojska rosyjskie nie wkraczają jednak ani na zachodnią Ukrainę, ani na Ruś Kijowską. Władze lokalne zachodniej Ukrainy i Rusi Zakarpackiej błagają NATO o pomoc przed okupacją i wówczas Polska i Węgry wkraczają do określonych z Putinem granic i obejmują "opiekę" nad tą częścią Ukrainy, spotykając się z wdzięcznością miejscowej ludności. (...) Oczywiście warunkiem powodzenia operacji było utrzymanie jej w tajemnicy, no i powodzenie operacji militarnej Putina. Mało już kto pamięta, ale do momentu przegranej przez Rosjan próby opanowania Kijowa i do momentu zjednoczenia Zachodu dokonanej przez Bidena Polska nie udzielała żadnej pomocy Ukrainie, a nawet zamknięcie nieba zostało wymuszone przez oburzenie opinii publicznej. A na Węgrzech w pierwszych dniach wojny już mówiono o potrzebie opieki nad Węgrami żyjącymi na Ukrainie".

- Czy jadąc do Kijowa, na doczepkę do Mateusza Morawieckiego, Jarosław Kaczyński zacierał ślady swoich rosyjsko-węgierskich układów, składając - zaskoczonemu prezydentowi Żeleńskiemu i trzem równie zdziwionym premierom - propozycję misji pokojowej NATO w Ukrainie? Bo wiedząc, że się w końcu wyda, próbował gasić pożar ogniem?

Ale się wydało właściwie...


Siergiej Ławrow odniósł się do tej propozycji dość ochoczo

Ławrow nie wyklucza...


Oczywiście wykonał najpierw różne lansady w postaci przymiotników, że propozycja jest demagogiczna i nierealistyczna, ale..."Nie wykluczam, że gdyby jednak nagle podjęto taką decyzję, to zakładałaby, że podstawą sił pokojowych byłby polski kontyngent, kontrolujący zachodnią Ukrainę, łącznie ze Lwowem przez dłuższy czas" - stwierdził, pobrzękując słowami, jak z Kaczyńskiego...

I co pan na to, panie wicepremierze do spraw bezpieczeństwa?

Pan wicepremier nic na to. Nie został zaproszony na Zamek Królewski, ponieważ tak doradziły służby analityczne Białego Domu, żeby trzymać się od wątpliwych sojuszników na dystans. Bo ma ich teraz na warsztacie - tak domniemywam - CIA, która wiąże wątki:

- Po co 4 grudnia 2021 roku w Warszawie odbyło się spotkanie faszystowskiej międzynarodówki popieranej przez Putina, a Mary Le Pen przyjmowana była z honorami podobnymi do głowy państwa? Dlaczego tego samego dnia zjawił się u Jarosława Kaczyńskiego Victor Orban? Czy rozmawiali wówczas o planach inwazji Rosji na Ukrainę, o czym administracja amerykańska poinformowała rządy polski i węgierski kilka dni wcześniej? I czy to w związku z tym zapadła decyzja o organizacji spotkania roboczego proputinowskiej czwórki 29 stycznia 2022 roku w Madrycie? Po co poleciał tam Mateusz Morawiecki, polski premier?

- Jaki związek spotkanie madryckie ma z wizytą Victora Orbana w Moskwie tydzień później, a ta z wydanym po paru dniach rozkazem Putina ataku na... wschodnią (tylko!) Ukrainę?

- Dlaczego wicepremier do spraw bezpieczeństwa w czasie pierwszych dni wojny zniknął z życia publicznego, a jak się pojawił, to zaczął wygłaszać brednie o misji pokojowej, a PiS porzucił swoich proputinowskich sojuszników, ujawniając tajne ustalenie sekretarza stanu Antony Blinkena o możliwości dostarczenia Ukrainie przez Polskę Migów 29? Chodziło o hałas w świecie, żeby nic nie wyszło?


I pytanie najważniejsze:

- Czy można wicepremiera do spraw bezpieczeństwa dopuszczać do tajemnic wywiadu amerykańskiego i NATO, które przekazywane są stronie polskiej? Ba, czy można dopuszczać rząd Polski? Zaangażowanie premiera i prezesa w międzynarodówkę proputinowską było najpewniej jedną z przyczyn tego, iż ani on, ani Kaczyński nie dostali żadnej możliwości udziału w rozmowach z prezydentem USA. Morawiecki dokleił się do Trzaskowskiego na Stadionie Narodowym, ale wyraźnie było widać z kim trzyma i konwersuje Biden. Drugą, nie mniej ważną, sprawą była kwestia praworządności i wolności obywatelskich, łamanych w Polsce nagminnie.

Nie znamy przebiegu dość długiej, bo prawie godzinnej, rozmowy Andrzeja Dudy z amerykańskim gościem, ale wróble - tym razem w okolicach Krakowskiego Przedmieścia - ćwierkają, że była to lekcja o wartościach demokratycznych, sojuszniczej solidarności i... trzymaniu gęby na kłódkę w sprawach ważących na losach Ukrainy, Polski, Europy i świata. Czyli lekcja do odrobienia przez Polskę, o czym usłyszeliśmy później na dziedzińcu Zamku Królewskiego.

Stany Zjednoczone postawiły w tym globalnym kryzysie na prezydenta Dudę. Miały inny wybór? Stanie się on teraz, mając jednoznaczne amerykańskie poparcie, tamą dla pisowskiej fali rozbiórki demokracji i praworządności? Chciałbym. Jakby to dla mnie i innych głupio nie brzmiało, tak powinno (i musi) być. I on to wie. Bo oprócz słów wsparcia, które otrzymał (na wyrost!), dostał też - jak sądzę - dokładne informacje wywiadowcze, które uprawniają do postawienia pytania na koniec:

- Czy gdyby putinowski blitzkrieg się udał, to Kaczyński triumfalnie wjechałby do Lwowa, jako wyzwoliciel i wskrzesiciel Polski Piłsudskiego, mając nadzieję na miano Ojca Narodu, o czym marzy, oraz na rządy długotrwałe i absolutne?

Ale na to pytanie nie będzie już odpowiedzi, bo wszystkie te marzenia pokrzyżowali bitni i patriotyczni Ukraińcy, którzy udowodnili, że są narodem, gotowym za swój kraj oddawać życie. Kaczyńskiemu pozostało więc tylko popiskiwanie o "misji pokojowej NATO", którą rząd w Kijowie jednoznacznie odrzucił jako nierealną i szkodliwą dla przebiegu samej wojny i odzyskania wolności. Teraz następuje wycofywanie się rakiem ze związków z Salvinim (prezydent Przemyśla pogonił go z miasta koncertowo), Le Pen i Orbanem. A także szybkie zapominanie o "wyimaginowanej wspólnocie", "Brukseli jak Moskwie" i "unijnej szmacie".

Tempus fugit... Andrzej Duda wie to w tej chwili najlepiej. To namaszczenie, którego doznał, zobowiązuje, a wiedza, którą posiadł, tylko mu pomoże w dokończeniu kadencji z godnością. Bo czasy się zmieniają... Niestety, na gorsze. Mam natomiast nadzieję, że z coraz lepszymi politykami. Ich ŻYCIE też uczy - pokory wobec własnego społeczeństwa przede wszystkim... Zwykli Polacy wytyczają bowiem ten szlak, okazując niezwykłą solidarność z napadniętymi sąsiadami i... własną jedność! Kaczyński się tego nie spodziewał, nastawiony na nieustające dzielenie nas. Więc się podwiązują pod ten narodowy zryw - i on, i PiS, i rząd.

Joe Biden zobaczył to na własne oczy i obiecał solenną obronę każdej piędzi natowskiej ziemi NAM, Polakom, a nie wicepremierowi do spraw... niebezpieczeństwa!

A teraz wyobraźmy sobie, że spełnia się pisowski sen, iż nie jesteśmy już w Unii Europejskiej, a może i w NATO? Dobranoc.


Zdjęcia: m.imdb.pl, wcentrumuwagi.pl, kremlin.ru

Grafika: fakt.pl


Czytaj też:

Bucza - rosyjskie ludobójstwo ma skośnooką twarz

Pierwsza jest Ukraina. Po niej Putin sięgnie po kraje bałtyckie i Polskę...

Rosja: koniec Imperium?


bottom of page