Gazeta nastolatków – “Świat Młodych” – w życiu tych, którzy ją czytali, pozostawiła niezatarty znaczący ślad. Ba, często zdeterminowała ich los w sposób “bezwzględny”, wytyczając jego ścieżki na całe lata. A nawet do końca dni…

Wcale nie jestem patetyczny! Wiem, co mówię… Znam setki dzieciaków, dziś mających po 45-60 lat, które dzięki swojej gazecie i pasji, jaką w nich obudziła, są dzisiaj znakomitymi inżynierami, nauczycielami, uczonymi, lekarzami, psychologami, dziennikarzami i pisarzami czy – po prostu – ludźmi z otwartą głową i pozytywnymi emocjami skierowanymi ku innym ludziom.

Reżyser Sławek Malinowski, wychowanek Ligi Reporterów “Świata Młodych” i jej szefowie: Wojciech Pielecki (pierwszy) i Kazimierz Pasek (drugi). Fot. M. Malinowski
Ojcowie-założyciele (Janusz Domagalik, Maciej Zimiński, Stanisław Borowiecki, Jerzy Dąbrowski i inni z pokolenia 56. roku) nie powstydziliby się swoich następców, którzy po nich przyszli, zresztą głównie za ich sprawą. Bo nie tylko rozwinęli największe i najpiękniejsze akcje, jak Wyprawa Tysiąca Przygód, Niewidzialna Ręka, Astroekspedycja, Towarzystwo Miłośników Kosmosu (ToMiK), ale też dołożyli nowe, np. Ligę Reporterów, której jednego z wychowanków i dwóch szefów widzicie na zdjęciu powyżej.
Liga Reporterów – pasja rozbudzona na zawsze
Lata minęły, a ten “Świat Młodych” tkwi w nas do dzisiaj. Kiedyś nastolatkowie (Sławek) i dwudziestoparolatkowie (ja i Kazik), a dziś? Doliczcie sobie 45 lat… Wciąż tą swoją gazetą żyjemy. Głównie za sprawą wspomnień, które wywołuje w nas Sławek swoimi filmami i książkami, w czym aktywnie uczestniczymy, bo… świadkami Historii już jesteśmy, a Ją trzeba sprawiedliwie przywołać, bo jest nas coraz mniej…
Piszę o tej “mojej” akcji czytelniczej gazety, bo ona jest najbardziej spektakularna. Jej efekty wychowawcze i edukacyjne dają o sobie znać jeszcze dzisiaj, podobnie jak wielu innych inicjatyw “Świata Młodych”. No i dlatego, że ją stworzyłem, nie chcąc być gorszym od Ojców-Założycieli. Na dodatek ich następca na fotelu Naczelnego Redaktora, Jurek Majka, był facetem o żywym umyśle (nie oceniam tu jego późniejszych wyborów zawodowych), który gazetę wprowadził w NOWOCZESNOŚĆ: kolor, objętość, większą częstotliwość ukazywania się (wtorki, czwartki i soboty), otwartość na pomysły młodszych od siebie – takich, jak my z Kazikiem. Jurek Majka był promotorem Ligi Reporterów. Powiedział mi, gdy już wysłuchał mojego pomysłu:
– Pamiętaj tylko, że jeśli uwiedziesz tym młodych, samemu musisz mu sprostać i stać się autorytetem. A jak to się dokona… to masz przechlapane. Będziesz ich miał na karku przez wiele lat, o każdej porze doby…
I miał rację…
“Świat Młodych” naznaczył mnie do końca życia…
Opowiem więc najpierw o sobie…
Chciałem stać się tym autorytetem! W reportażu, rzecz jasna… Jeździłem więc po Polsce wzdłuż i wszerz. Jednego dnia byłem w Przemyślu, a dwa dni później w Szczecinie. Setki ludzi, setki spotkań, kilka dziesiątków reportaży. W tym na organizowane wówczas przez różne gazety konkursy ogólnopolskie.
Przyszły w ślad za tym nagrody – też dziesiątki. A na końcu ta dla mnie wtedy najważniejsza – Nagroda im. Juliana Bruna, przyznawana raz w roku JEDNEMU, NAJLEPSZEMU w kraju, dziennikarzowi do 30 roku życia. Dostałem ją. Miałem 27 lat…

To był ten glejt do szefowania Lidze Reporterów…
Jurek zawołał mnie wtedy do swojego gabinetu i powiedział:
– A teraz do przodu. Ostro! Pójdą za Tobą, jak w dym…
Powiem tylko o dwóch moich wychowankach… a dziś kolegach i przyjaciołach… Choć było ich więcej… Ale ONI DWAJ są najbardziej spektakularnym osiągnięciem Ligi Reporterów.
To SŁAWEK MALINOWSKI i PIOTR GABRYEL. Obaj chwycili dziennikarskiego bakcyla wtedy właśnie. I nadal z nim żyją, zupełnie zdrowi…
SŁAWEK MALINOWSKI…
Zaczynał od pióra i maszyny do pisania, a dotarł do kamery filmowej i laptopa. Autor znakomitych filmów dokumentalnych (reportaży właśnie!): podróżniczych, medycznych, popularno-naukowych i… historycznych. Bo kręcony właśnie film – z udziałem moim i Kazika oraz innych redaktorów byłego “Świata Młodych” – to dokument historyczny, choć historyczne postaci jeszcze w dużej części żyją…
Sławek zawsze podkreśla, ku naszej dumie i radości (Kazika i mojej), że pasja, którą wyniósł z Ligi Reporterów ukształtowała go. Tak jak współpraca z ToMiK-iem ukształtowała jego zainteresowania tematyczne. Jak dalece? Spójrzcie na jego biografię filmową….
A że nasza więź trwa, niech świadczy o tym poniższa dedykacja z książki wydanej w 2020 r., której – na jego prośbę – byłem uważnym i przyjaznym redaktorem. I jeszcze to… mój wnuk, Wojtek, który wystąpił w jego filmie “Butenko pinxit”, u boku samego Mistrza, bo o “Świecie Młodych” słyszał ode mnie, pana Bogdana znał z moich opowieści, a Sławek o tym wiedział.

Ta książka też jest o “Świecie Młodych”, nawet nie poniekąd. Ta ZNAKOMITA Telewizja powstała bowiem dzięki ludziom i pomysłom z gazety, którą tworzyli…
I ta wspomniana więź trwać będzie. Sławek obiecał mi, że zostanę redaktorem jego kolejnej książki – właśnie o “Świecie Młodych”… A ja mam nadzieję, że dożyję, choć na podwórku przy ul. Mokotowskiej 24, gdzie mieściła się redakcja, czułem się już jak obiekt potrosze muzealny…
PIOTR GABRYEL…
Był jednym z pierwszych, którzy odpowiedzieli na mój apel. Pamiętam go, 15-latka, jak przyjechał do redakcji z lekka wypłoszony, ale w eleganckim czarnym pluszowym garniturze. Zadał szyku wszystkim pozostałym uczestnikom spotkania. Pamiętam jego pierwsze teksty z Kościana, gdzie mieszkał… Śmiałe i odważne, choć… trochę trzeba było popracować nad nimi…
Z Piotrem kontakt mam w tej chwili rzadszy, ale był czas, gdy – on, zupełnie już dorosły dziennikarz i reporter, ja zaś redaktor wiekiem starszy – współpracowaliśmy na codzień. Razem tworzyliśmy miesięcznik “Reporter”, który w latach osiemdziesiątych zapisał się w historii polskiej prasy jako forum polskich reporterów przełamujących bariery milczenia wokół najistotniejszych ówczesnych spraw. A szedł czas przemian, do których z całą pewnością jakoś się przyczyniliśmy…
Liga Reporterów wiatrem historii?
Przypomnę w tym miejscu wywiad z Lechem Wałęsą, który Piotr przeprowadził. Był rok 1988, zaraz po fali strajków. Zarysowany w nim został PO RAZ PIERWSZY program wychodzenia ze stanu powojennego, co obrodziło później Okrągłym Stołem. A opublikował to NASZ miesięcznik REPORTER! I to była nasza wyłączna inicjatywa – Piotra i moja. Nikogo w nią nie wtajemniczaliśmy (Niewiedzialna Ręka?). Dopiero, gdy wywiad się dokonał…
…staliśmy się, przed drukiem, przedmiotem walki na najwyższych szczeblach KC PZPR. I wygraliśmy… My i… Mieczysław F. Rakowski, ówczesny sekretarz partii, który przełamał opory gen. Jaruzelskiego, a cenzura mogła się… schować! Byłem wtedy szefem Piotrka, jak w Lidze Reporterów. I nie zapomnimy tych dni do końca życia, a ja morza whisky, jakie musiałem wypić z MFR w oczekiwaniu na decyzję Wiadomego Szefa…
A potem doszło to…

Nazwiska Piotra tutaj nie ma, bo odbierał ją redaktor naczelny gazety, czyli ja, ale Piotr się tej nagrodzie wybitnie przysłużył. Dziękowałem mu już wiele razy, ale nie szkodzi raz jeszcze o tym powiedzieć…
Nie chcę robić z Piotrem za szczególnych bohaterów tamtych czasów. Pokazuję tylko więzi, jakie zrodziła Liga Reporterów, czyli “Świat Młodych” właśnie. A że na tym się nie skończyło, niech zaświadczą książki, które On wydał. Części z nich byłem pomysłodawcą i wydawcą, a nawet… WSPÓŁAUTOREM:

To jest to wspólne dzieło z 1990, już po przełomie 1989, do którego się też przyłożyliśmy – obaj…
Piotr – pod 13. latach od mojej nagrody Juliana Bruna – dostał swoją. Miał też 27 lat. I tak koło historii Ligi Reporterów się zatoczyło…
Losy Sławka i Piotra to “Świat Młodych” w najczystszej postaci!
Pokazują, jaki wpływ wywarła gazeta na ich życie. Tak, jak powiedziałem… są to losy najbardziej spektakularne. Ale… To samo działo się w życiu tysięcy nastolatków, których przepełniły za Jej sprawą pasje inne niż dziennikarskie, nie mniej ważne. Tkwią w nich po uszy do dzisiaj. Wiem to, bo i ja, i Sławek szliśmy przez wiele lat ich śladami. Mamy je opisane w swoich książkach, Sławek pokazał też je w swoich filmach.
“Świat Młodych” to FENOMEN nie do podrobienia. Pracowali w nim ludzie z takimi samymi pasjami, jakie chcieli zaszczepiać czytelnikom. I SIĘ UDAWAŁO!!!
A komu to przeszkadzało? To jest dobre pytanie, ale nie ma na nie dobrej odpowiedzi. Kto zmiótł z powierzchni ziemi tę gazetę? Rewolucyjne czasy? Rynek? Nowy ustrój? Konkretni ludzie, którzy stracili busolę, w jaką ta gazeta była wyposażona przez czterdzieści lat?
Tej diagnozy się nie podejmuję. Dziękuję natomiast Ojcom-Założycielom, którzy dali nam i naszym wychowankom szansę na przygodę życia: Januszowi Domagalikowi, Maciejowi Zimińskiemu, Staszkowi Borowieckiemu, Jurkowi Dąbrowskiemu, Jurkowi Majce. I naszym koleżankom i kolegom: Ewie Kłosiewicz, Bożenie Zwolińskiej, Ewie Wierzcholskiej, Teresie Maciszewskiej, Wiesi Mroczek, Ani Grzybowieckiej, Ewie Kosińskiej, Magdzie Rulskiej, Szarlocie Pawel, Marcie Sztokfisz, Ani Baranowskiej, Grażynie Nowaczyk, Henrykowi Chmielewskiemu, Tadkowi Baranowskiemu, Zdziśkowi Przybyłowskiemu, Krzyśkowi Potrzebnickiemu, Ryśkowi Ratajczykowi…
Wszystkich nie wymienię. Skleroza nie boli. Ale będę dopisywał. Pomóżcie… To wspomnienie jest warte umieszczenia wszystkich, którzy na sukces wydawniczy i wychowawczy tej gazety pracowali w naprawdę trudnych czasach…