Czy Kaczyński jeszcze rządzi? Albo inaczej: czy nad czymkolwiek panuje? Czy już jest bezradny, jak pijane dziecko we mgle, bo wyskoczył z łóżka, nie obudziwszy się do końca i nie rozpoznaje dobrze rzeczywistości, w której się znalazł?

Wódz przysnął na własnej konferencji prasowej. Zmógł go strach i stres? https://ridero.eu/pl/books/widget/faceci_na_karuzeli/
- Ten starzec - słyszę w przedziale pociągu z Warszawy do Gdańska - przeliczył się z własnymi siłami, psychofizjologicznymi i politycznymi. Jest królem w kraju Ubu, czyli imposybilizmu, który sam kiedyś piętnował, a teraz go w czystej postaci stworzył.
Zdanie to wygłasza psycholog osobowości (tak się przedstawił), a potakuje mu znany poseł opozycji (nie upoważnił mnie do podania nazwiska):
- Ja tego nie rozumiem. Ma zawsze niezłe diagnozy społeczne. 500+ to strzał w dziesiątkę. Ileś innych rozwiązań socjalnych - też. Rządziłby sobie spokojnie przez trzy albo cztery kadencje, gdyby nie wziął się za dewastację demokracji. Po co mu to było? Ja już nie mam żadnych złudzeń. Kieruje nim wyłącznie żądza władzy...
- Wszyscy politycy o zapędach dyktatorskich - podchwytuje psycholog - kiedy faktycznie mają pełnię władzy, dewastują wszystkie instytucje demokratyczne, a głównie sądownictwo i wolne media. Nie chcą kontroli. Ale to banał... Kaczyński jednak dyktatorem się nie stanie, bo źle skonstruował swój model władzy z powodu własnej ślepoty. I psychicznej, i politycznej.
Ślepota
Obaj współtowarzysze podróży, wraz z mijanymi stacjami, rozkładają na czynniki pierwsze osobowość Wodza, który - według nich, a i mnie także - kompletnie się pogubił nie tylko w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości międzynarodowej, ale i w polskiej, nad którą nie panuje, wzniecając nieustająco tumany kurzu, z czego wynikają tylko same problemy.
- Po pierwsze - dowodzi poseł - próbuje rządzić, jak dyktator, a nie ma do tego odpowiednich instrumentów. Zatrzymał się, jak tchórz, w pół drogi. Bo albo się bierze społeczeństwo zdecydowanie za mordę, przy pomocy policji, służb specjalnych i wojska (które ma), olewa jednoznacznie Unię Europejską i idzie na otwarte przymierze z Putinem (przy okazji i z Łukaszenką), a nie z Orbanem i - półgębkiem, żeby nie powiedzieć półdupkiem - z tymi pomiotami faszystowskimi z Europy Zachodniej, albo się przegrywa.
- On już widzi, że przegrał, że to kwestia czasu - mówi dalej poseł, a psycholog się z tym zgadza. - W pokoleniu 18-49 lat, jak pokazują ostatnie badania, zdecydowanie wygrywa Platforma Obywatelska przed Polską 2050, a PiS jest dopiero trzeci. Inne badania pokazują, że w tej grupie wiekowej, gdzie kiedyś mobilność wyborcza była na poziomie trzydziestu kilku procent, ten odsetek w ostatnim półroczu znacznie wzrósł, przekraczając 55 procent. Stały elektorat PiS tymczasem się kurczy, bo wymiera coraz szybciej, również z powodu COVID. Stary Satrapa ma się czego bać.
Uratować go jedynie mógłby odwrót od pisowskich radykalizmów, pod sztandarem spełniania żądań Unii Europejskiej, odcięcie Ziobry, którego formacja wyborczo już nic nie znaczy, powrót TVP na ścieżkę prawdy, wreszcie wyrzucenie na bruk premiera-Pinokia. Tak, straciłby kilku posłów, ale może zyskałby kilku innych, którym taki ruch z pewnością by się spodobał. Gdyby więc Kaczyński poszedł tym tropem, a na dodatek go wzmocnił, uratowałby własny tyłek, a jednocześnie zakończył kadencję w glorii Nawróconego, ale i Zbawcy.
- On tego nie zrobi - psycholog na to - zabrnął za daleko. Jest za stary i zbyt ograniczony swoimi archaicznymi pomysłami. I jest tchórzem oraz leniem, a to jest najgorsze połączenie w polityce. Taki tchórzo-leń za nic nie chce brać odpowiedzialności, wysługuje się innymi, jego aktywność to wieczna manipulacja, najlepiej w zaciszu swojego gabinetu, bo tylko tam czuje się bezpieczny i wszechwładny. A żeby móc to robić, musi szastać publicznymi pieniędzmi, przymykać oko na złodziejstwo kumpli, bo tylko tak ich może więzić przy sobie. Jemu już o nic innego nie chodzi, jak o utrzymanie się przy władzy za wszelką cenę. Bo dociera do niego, że przeholował, ale się nie cofnie (ten typ tak ma) i będzie brnął dalej, nawet za cenę nielegalnych podsłuchów, sfałszowanych wyborów, a jak to się przestanie udawać - to doprowadzi do pacyfikacji społecznych protestów, z rozlewem krwi włącznie. Gdyby zechciał wejść w jakiś sojusz z Dudą, mógłby stać się kolejny raz animatorem nowego układu na scenie politycznej. Tylko - powtarzam - on tego nie zrobi, bo cierpi na manię wielkości i sam uwierzył w mit o swojej nieomylności. Jak więc się może przyznać do jakiegokolwek błędu? Jak może pojednać się z Dudą, którego już nie cierpi, bo ten wyrywa mu się spod kurateli?
I to jest kolejny przejaw ślepoty... Rozsądny i pragmatyczny polityk, nawet tak zadufany w sobie, jak Kaczyński, potrafi się wznieść ponad własne uprzedzenia i emocje, zwłaszcza gdy chodzi o dobro kraju. Ale czy jemu o kraj naprawdę chodzi, nawet jeśli myśli o nim w kategoriach politycznych XIX wieku?
Strach
Jazdy Kaczyńskiego po Polsce świadczą jeszcze o jednym: o totalnej bezradności rządzących i ich Wodza Naczelnego. Dobrze to scharakteryzował - zdaniem psychologa - Robert Walenciak w artykule na portalu Interia jeszcze przed wojną w Ukrainie. Prezes potwierdza - jego zdaniem - że poza swoimi odwiecznymi frazesami, niewiele ma tak naprawdę do zaoferowania Polakom.
"Rzeczywiście - pisze Walenciak - Kaczyński (...) niewiele może, jest albo sklinczowany, albo przychodzi mu ponosić konsekwencje wcześniejszych, złych decyzji.
Gospodarka? Sam mówi, że niewiele może, bo inflacja to dzieło Unii Europejskiej, gazowych spekulantów i (nie)działań prezesa Glapińskiego. To się zerwało ze smyczy, i goni.
Stosunki z Unią Europejską? To przecież gra o suwerenność, więc o co chodzi?
Sądy? Ho, ho, tu też nie ma ruchu, tu Kaczyński nie ustąpi, choć nie powie dlaczego, nie pytajmy dalej, przyjmijmy, że tu są poufne sprawy (od 30 lat używa w podobnych sytuacjach tego argumentu).
COVID-19? Przecież ludzie na wsiach nie chcą się szczepić ani nosić maseczek, więc cóż biedny Kaczyński może? I policja razem z nim... Czyli lepiej nic nie robić i przyglądać się jak Polacy setkami każdego dnia umierają... W nadziei, że może kiedyś umierać przestaną. Oto na naszych oczach zasada liberałów "każdy sobie rzepkę skrobie" wygrywa z zasadą głoszoną 6 lat temu przez PiS, że jesteśmy wspólnotą, więc solidarnie troszczymy się o wszystkich.
I tak można przytaczać, punkt po punkcie.
A jeżeli komuś mało, to przypominam Ziobrę i Dudę, którzy w ostatnim czasie zagrali Kaczyńskiemu na nosie".
- No, właśnie - mówi psycholog znad tabletu, po odczytaniu powyższego fragmentu. - On nic nie wie i nie może... W rzeczywistości wszystko wie i wszystko może, tylko nie ma żadnych racjonalnych pomysłów, bo zamiast fachowcami otoczył się tabunem schlebiaczy i intrygantów o mentalności Morawieckiego, Sasina czy Ziobry. I zaczyna się bać. Bo doszedł do ściany. Jest zmęczonym starym człowiekiem, któremu wszystko wymyka się z rąk. Odszedł z rządu, bo tam jest konkretna odpowiedzialność (wiedział już o zbliżającej się agresji Putina), a poza tym trzeba w nim teraz podejmować decyzje, za które przyszła władza i społeczeństwo zechcą surowo rozliczyć. Już nie mówiąc o tym, że rodzą się pomysły przetrwania pomimo przyszłych przegranych wyborów, które przecież wcześniej już dwa razy w sumie przegrali: parlamentarne w 2019 r. (gdy opozycja de facto zdobyła o prawie milion głosów więcej niż Zjednoczona Prawica i gdyby nie system d'Honta etc., w Senacie zaś zdobyła większość) oraz prezydenckie, w których Rafał Trzaskowski dostał niewiele mniej głosów niż Andrzej Duda i gdyby nie pozaprawne działania ograniczające dostęp niektórych obywateli do urn wyborczych, mielibyśmy na miejscu obecnego prezydenta zupełnie innego.
Poseł opozycji poniekąd to potwierdza:
- Z Nowogrodzkiej dochodzą wieści o histerycznych zachowaniach Wodza, który czuje narastającą katastrofę i zaczyna coraz głośniej mówić, że jak opozycja wygra wybory, to ich wszystkich powsadza. Więc zaklina rzeczywistość, żąda sukcesów, ale jak one mogą przyjść, kiedy państwo w rządzie zajmują się wzajemnym podgryzaniem, w partii zresztą też. A rządzą nami niekompetentni durnie.
Klęska nadchodzi, a jak nadejdzie, to Wódz zaśpi (zresztą już śpi), a potem powie, że to nie jego wina, bo nic nie mógł.
Sen
Dojeżdżamy do Warszawy Centralnej...
- A wiecie dlaczego on tak przysypia w miejscach publicznych? - zapytuje psycholog. - Bo żyje w totalnym stresie. Myślał, że wszystko może, a tu już jest na etapie, kiedy nic nie może. Sen jest mechanizmem obronnym przed totalnym pierdolcem umysłowym z powodu niemożności ogarnięcia problemów, które narastają, a końca ich nie widać. I szczególnie w takich sytuacjach wzmożonego napięcia, jak konferencja prasowa czy debata sejmowa, reakcja senna wyłącza świadomość delikwenta poza jego kontrolą, automatycznie. Na dodatek zaczynają się reakcje ucieczkowe - elektoratu, co widać w sondażach, i polityków, którzy już się intensywnie w tej sprawie naradzają...
- Tak, tak... - potakuje poseł. - Kilkunastu przedstawicieli PiS rozmawia już z wysłannikami opozycji... No, a Wódz, ewakuując się z rządu, sam poniekąd stanął na czele ucieczkowej fali. Ona wraz z rosnącą Platformą będzie zresztą narastać. Tusk ma rację. Przewrót może nastąpić na przełonie 2022 i 23 roku. Ceny gazu, żywności, paliwa, prądu biją obywateli po kieszeni, inflacja przekroczy dwadzieścia procent. Ludzie (wszystkie grupy społeczne, a najbardziej emeryci - w dużej części elektorat PiS) stracą konkretne pieniądze, co widać gołym okiem. Przedsiębiorcy zaś (zwłaszcza średni i mali) dodatkowo dostają po kieszeni w wyniku Polskiego Ładu i jego kolejnych wariantów. W związku z tym potencjał buntu społecznego będzie rósł. To nie są wprawdzie lata siedemdziesiąte, gdzie ludzie palili komitety partyjne za złotówkowe podwyżki, nikt też zapewne nie będzie chciał palić siedziby PiS na Nowogrodzkiej, lecz presja niechęci do tego rządu będzie taka, że z tego okrętu nastąpi ewakuacja tych przede wszystkim, którzy nie mają nic za uszami, a przynależność do obozu Zramolałego Wodza, który nic nie może, już im od pewnego czasu doskwiera. I wtedy wystarczy wniosek o votum nieufności dla rządu - puentuje poseł, jakby wiedział coś więcej niż mówi - gdzie wraz z opozycją zagłosują nagle ci ukryci dezerterzy, dogadani z Tuskiem. I wtedy żaden sen Tchórzo-Lenia nie zbawi. Będzie po rządzie i po rządzeniu. A czas rozliczeń nastąpi wcześniej niż wybory...
Pociąg wtoczył się na stację Warszawa Centralna... Uścisnęliśmy sobie dłonie na pożegnanie - ja z posłem i psychologiem. Zaś pewien cicho siedzący cały czas w kącie przedziału jegomość prób uścisku nie odwzajemnił. Za to przemknął chyżo obok nas do wyjścia, a będąc już na peronie, gwałtownie zaczął działać na swojej komórce.
- Pegasus? - zaśmiał się psycholog.
- Nie - odrzekł niczym nieprzejęty poseł - moim zdaniem: zwykły sygnalista.
(Fot. za pbs.twimg.com)
KUP KSIĄŻKĘ:
https://ridero.eu/pl/books/widget/faceci_na_karuzeli/
Czytaj też:
Cała prawda o Jarosławie Kaczyńskim?